niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 2.

"Kolejny dzień, kolejna taka noc, kiedy pokochać go nie miał kto. A ile można modlić się o lont, który zapłonie, kiedy chciałby on. Zalany łzami śniło mu się, że...że jego dusza już umie latać! Rozłożył ręce, chyba tego chce. I jego oczy mówią 'leć!'"

~Dzień przed spotkaniem w drodze do szkoły~

Luke.

-Hemmo, dawaj jeszcze jednego drinka! - krzyczy Irwin.
Leję przyjacielowi alkohol i wracam do sączenia własnego. Rodzice mają mnie gdzieś. Traktują jak powietrze. Mogę liczyć tylko na przyjaciół. Chyba.
Tak, wiem, że jestem pojebany, że chciałem odzyskać osobę, która przed czterema miesiącami podle zdradziłem, ale nie widzę życia bez niej. Codziennie..od końca kwietnia wagaruję, bo nie chcę spotkać jej.
Jestem egoistą. Nic już nie zmienię, czas wziąć się za siebie. A jeszcze miesza się do tego jej pieprzony braciszek. Kurwa.

***

Mam kaca. Uh, świetnie. Coś mi się o uszy obiło, że Becca dziś ma jakąś dyskotekę w domu. Ona to ma dobrze. Mieszka sama, może robić wszystko, kiedy jej się podoba.. Moi rodzice trzymają mnie tu, bym im usługiwał. Naprawdę chcę opuścić to miasto i żyć swobodnie, bez przeszkód. Wiem, że nie zajdę daleko z moimi ocenami... Ale kimś będę. Od zawsze marzył mi się zawód wokalisty. Jeśli uda mi się spełnić to marzenie, zarobię na tym wcale nie pracując ciężko i z jakimś sporym doświadczeniem. Ale co wtedy pomyślą ludzie? Boję się ich reakcji. Chyba pierwsza rzecz, której się boję.
Wspomniałem, że jestem...byłem poszukiwany przez policję? Nie? Więc kochany tatuś mojej byłej, czyli Lilly, wniósł do sądu sprawę o to, że "wykorzystałem jej córkę". Pojebane, ale i nieprawdziwe.

~A to było tak..~
Po mojej zdradzie, dzień później do domu zapukał funkcjonariusz i zabrał mnie na komendę w celu przesłuchania.
Próbował mi wmówić, że nie tylko pukałem tamtą laskę, ale i Hood.
Wcale tak nie było. Oczywiście, nasza kochana musiała wszystko skoloryzować, aby jej uwierzono.
Próbowałem im wmówić, jak było naprawdę, ale nie udało się.
Wypuścili mnie, ale miałem jakiś nadzór, czy coś. Moi rodzice po części wierzyli państwu Hood, gdyż wiedzieli, jaki jestem. To było straszne, naprawdę.
Od tamtego czasu sporo piję. Kumple proponowali mi palenie, ale wolę niszczyć wątrobę, niż narząd oddechu. Szczerze powiedziawszy, fajki, marihuana mnie nie jara. Wolę pić. Nie umiem się kontrolować, a moje oceny drastycznie się pogorszyły. Piszę do Becci, o której mam przyjść. Dziewczyna informuje mnie po kilku minutach oczekiwania, że o 18:15 najlepiej.
Trzeba coś przygotować, bo przecież nie pójdę tam, wyglądając jak siedem nieszczęść.
Wlewam wody do wanny i zanurzam się w cieple cieczy. Myję włosy i ciało, następnie wychodzę i dokładnie się wycieram. Chwytam swoją maszynkę i usuwam kilkudniowy zarost na twarzy.
Osuszam lekko włosy, następnie w lekki nieład je cieszę. Z ręcznikiem w pasie idę do pokoju po świeże ubrania, bieliznę. Ubieram się dziś w czarne rurki, ciemnosiwą bluzkę z logiem zespołu "Nickelback", białe skarpety, a na stopach chwilowo mam ciepłe papcie. Jest już po czwartej w południe, a ja dopiero wstałem. Idę do kuchni zrobić coś do jedzenia, bo żołądek kurczy się z pustek. Jako obiado-śniadanie mam cztery kanapki z dżemem wiśniowym. Moja ulubiona potrawa na szybko. Dżem mogę jeść cały czas.
Nim zjadam, jest już za dziesięć siedemnasta. Do domu Becci mam około dwudziestu minut drogi, także mogę już wyruszyć. Sprawdzam swój stan. Jak na skacowanego człowieka, trzymam się nawet okej. Piszę rodzicom kartkę, że wrócę późno i opuszczam posesję. Idę w wyznaczonym kierunku. Jest na razie spokojnie. Trzeba czekać na rozwinięcie się sytuacji. Dochodzę do domu znajomej. Ani jednego samochodu. Co jest? Jakaś cholerna ustawka? Dzwonię do drzwi, a otwiera mi je Drew, kolega z klasy.
-Siemasz, Hemmo! - przybijamy sobie piątkę.
-Ano, witaj kumplu. - odpowiadam mu. -Co tu tak pusto?
-Pusto? Jest kilka osób. Może z dziesięć, ale są w ogrodzie. - odpowiada mi Rebecca.
-Zero aut spowodowana jest przyszłym stanem osób z tego grona. - odzywa się chłopak z kolorowymi włosami. Co za jeden? -Michael jestem. Mów mi Mike.
-Luke jestem. - podajemy sobie ręce.
-Nie jesteś z tego miasta? - dodaję.
-Nie, aczkolwiek tutaj pracuję. Można powiedzieć, że niedługo się tutaj zamelduję. - po jego odpowiedzi mogę stwierdzić, że jest jakimś młodym Einsteinem.
-Pracujesz? Hm, jako kto?
-Jestem DJ'em w klubie "Funky".
Patrzę, że nie tylko mnie interesuje muzyka. Zobaczymy, jakim mikserem jest. Może się popisze dziś u Becci?
Dzwonek do drzwi. Siadam na kanapie i biorę ciastko z miski stojącej na małym, mahoniowym stole. Drew otwiera drzwi. Przyszedł Irwin, Kevin, Emma i jakiś wytatuowany chłopak. Widać, że nie jest z Australii. Typowy Anglik.
Gdy jestem zajęty pomocą Drewowi w przygotowaniu ogniska, w domu jest już głośno. Leci muzyka i ogólnie wieczór jest miły.

Lilianne.

Po wejściu do domu Rebecci.. Z lekkim spóźnieniem, gdyż autobus nie chodził o tej porze, a w moim ubraniu 'z buta' nie pójdę.
Mam na sobie granatową sukienkę bez ramiączek do połowy ud, która przepasana jest małą kokardą, a na nogach mam dosyć wysokie buty, na których ledwo chodzę. Do torebki na szczęście zmieściły się baleriny.
Wychodzę na dwór, aby odetchnąć, gdyż w budynku jest strasznie duszno.

Narrator.

Podczas pobytu na świeżym powietrzu, oczy byłych zakochanych spotykają się. Co to wróży?

_______
Dziękuję za komentarze. : )
Mogłoby być ich trochę więcej, ale czo tam..x :))

Przepraszam, jak są błędy, ale piszę na dotykowym telefonie po 21, także ten...
     Ask.

Prolog

Przejechałem przez wszystkie miejsca,
W których się spotykaliśmy i upijaliśmy
Myślałem o naszym ostatnim pocałunku
Jak to było, jak smakowałaś
I nawet jeśli twoi przyjaciele mówią mi,
Że dobrze sobie radzisz
I jesteś gdzieś czując się samotna
Nawet jeśli on jest obok ciebie
Kiedy on mówi te słowa, które cię ranią
Czy czytasz te, które ja tobie napisałem?
Czasami zastanawiam się
Czy to było tylko kłamstwo?
Jeśli to co mieliśmy było kłamstwem
Jak mogłabyś sobie radzić?
Bo ja sobie w ogóle nie radzę
Pamiętam ten dzień, kiedy powiedziałaś mi, że odchodzisz
Pamiętam ten makijaż spływający po twojej twarzy
I marzenia, które za sobą zostawiłaś, nie potrzebowałaś ich
Tak jak każde życzenie, które kiedykolwiek złożyliśmy
Chciałbym obudzić się z amnezją
Zapomnieć o tych głupich małych rzeczach
Takich jak sposób, w jaki się czułem zasypiając koło ciebie
I wspomnienia, przed którymi nie mogę uciec
Bo ja w ogóle sobie nie radzę
Te zdjęcia, które mi wysłałaś
Wciąż są w moim telefonie
Przyznaję, że lubię na nie patrzeć, gdy czuję się samotny
Wszyscy moi przyjaciele wciąż pytają, dlaczego mnie nie ma
To boli, wiedzieć, że jesteś szczęśliwa
I boli to, że ruszyłaś do przodu
To ciężkie, by słyszeć twoje imię
Kiedy nie widziałem cię tak długo
To tak, jakbyśmy nigdy nie byli razem,
Czy to było tylko kłamstwo?
Jeśli to co mieliśmy było kłamstwem,
Jak mogłabyś sobie radzić?
Bo ja sobie w ogóle nie radzę
Pamiętam ten dzień, kiedy powiedziałaś mi, że odchodzisz
Pamiętam ten makijaż spływający po twojej twarzy
I marzenia, które za sobą zostawiłaś, nie potrzebowałaś ich
Tak jak każde życzenie, które kiedykolwiek złożyliśmy
Chciałbym obudzić się z amnezją
Zapomnieć o tych głupich małych rzeczach
Takich jak sposób, w jaki się czułem zasypiając koło ciebie
I wspomnienia, przed którymi nie mogę uciec
Jeśli dzisiaj obudziłbym się z tobą koło mnie
Jakby tamto było tylko jakimś pokręconym snem
Przytrzymałbym cię bliżej niż kiedykolwiek wcześniej
I nigdy byś się nie wyślizgnęła
I nigdy byś nie usłyszała mnie mówiącego, że
Pamiętam ten dzień, kiedy powiedziałaś mi, że odchodzisz
Pamiętam ten makijaż spływający po twojej twarzy
I marzenia, które za sobą zostawiłaś, nie potrzebowałaś ich
Tak jak każde życzenie, które kiedykolwiek złożyliśmy
Chciałbym obudzić się z amnezją
Zapomnieć o tych głupich małych rzeczach
Takich jak sposób, w jaki się czułem zasypiając koło ciebie
I wspomnienia, przed którymi nie mogę uciec
W ogóle sobie nie radzę.

                  _____________________________

Prolog wzięty z piosenki, ale idealnie oddaje uczucia opowiadaniu. To co? 3 komentarze i lecimy dalej?! x :).

Rozdział 1.

Na wstępie proszę o wybaczenie za popełnione błędy i ciągłe pisanie o tym samym.
----------------------
~Wspomnienie.~
Pewnego dnia, podczas wieczornego spaceru poznał ją. Poruszała się lekko, jej włosy wirowały we wietrze.
Ubrana była w czarne rurki, które miały lekkie poszarpania na udach, bluzkę w barwie jasnej, trudno określić, gdyż była noc. W pasie zauważył przewiązaną bluzę z kapturem, a na nogach krótkie trampki.
Dziewczyna wydawała się smutna. Przechodziła od prawej do lewej, szorując kawałkiem patyka po bruku chodnika w parku.
Szedł dalej. Nie zbliżył się do dziewczyny, bacznie ją obserwował. Czekał, aż podejdzie, poczeka, zanim zrobi pierwszy krok.
Dowiedział się, że czarnowłosa dziewczyna to Lilianne. Mieszka niedaleko, urodziła się w roku 1997, rok po nim.
Miło im się rozmawiało..
Po czasie...
-Lillie, spójrz na mnie. Lilianne. - mówił błagalnie do dziewczyny.
-Tak? - odpowiedziała ciemnowłosa.
-Pierwszy raz to mówię. - zaczął blondyn. -Kocham twoją osobowość, to, jaka jesteś. Nie wiem, jak zareagujesz... Czy chcesz być ze mną?
  W tym momencie Lilie przypomniała sobie dzień, godzinę, w którym poznała Hemmingsa.
Widziała jego blond włosy, które chowały się pod czapką beanie w kolorze czarnym. W głowie zapadł jej kolczyk chłopaka, umiejscowiony po lewej stronie w wardze. Na sobie miał akurat jeansy i koszulkę z logiem "AC/DC", co okazało się być wspólnym językiem, gdyż oboje lubią ciężkie brzmienia. Na nogach miał jakieś buty..
-Znamy się w prawdzie niedługo. Z tego, co wiem, do najbezpieczniejszych nie należysz. Co będzie, gdy mnie podle wykorzystasz? - powiedziała przerażona Hood.
-Nie, nie będzie to miało miejsca. Mimo, że znamy się niedługo, wiem, że jesteś tą, z którą mógłbym spędzić resztę życia. - odpowiedział Hemmings.
-Dobra. Ale "Kto zdradził Cię raz, zdradzać dalej będzie". - zacytowała. -Nie dam się.
-Nie dasz się, bo nic miejsca takiego w naszym związku nie znajdzie miejsca. - rzekł Luke.
Dziewczyna się zgodziła. Tworzyli świetną parę. Do czasu..

Rano, gdy ptaki już odśpiewały swój hymn, Lilly wraz ze swoim bratem ruszają w drogę do szkoły.
Nie jest to długa trasa, trwała krótko. Rodzeństwo Hood mają do uczelni zaledwie 5 minut drogi pieszo.
-Lilly! - słyszą wołanie.
"To Hemmings.." - myśli dziewczyna.
-Lillie, czekaj! - powtarza.
Co się zdarzyło, że Hood nie chce mieć do czynienia z Lukiem?

~Koniec lutego, 2014 rok.~
Lilianne Hood. Oficjalnie już dziewczyna Luke'a, udała się do swojego chłopaka na umówione spotkanie. Zapukała, ale nikt nie otworzył. Ponowiła próbę, znów nic. Weszła do domu swojego partnera. W salonie i kuchni nikogo nie zastała. Pokroczyła do pokoju Hemmo, lekko zastukała w drzwi.
Z pomieszczenia dobiegał szelest, szept w stylu "Szybko, chowaj się tutaj"; na tyle głośny, aby dziewczyna mogła idealnie go usłyszeć. Znów zapukała oczekując odpowiedzi. Po chwili wejście otworzyło się i ustał w nim wysoki blondyn w samych bokserkach na ciele. Lilly go odepchnęła. Natychmiast zrobiła mu awanturę.
-Co to miało być? Słyszałam wszystko. - mówiła, prawie krzyczała.
Cisza. Chłopak nie wie, co powiedzieć. Dała mu szansę po tym, jak prawie przyczynił się do wydalenia jej z uczelni. Czy da szansę mu tym razem?
-Halo, Luke! - krzyczała. -Kto to za laska?
-Raczysz mi odpowiedzieć? - dodała zrozpaczona.
-Wiesz co? Nie mam ochoty gadać o tym. - odezwał się.

Lilianne.
Nie wybaczyłam Luke'owi zdrady. Najpierw prawie mnie wywalili ze szkoły, oczywiście przez niego, teraz poszedł do łóżka z kim? Nikim innym, niż moją byłą najlepszą przyjaciółką. Powiedziałam mamie, że chcę iść na studia do U.S.A.
Nie mogę dłużej znosić tej atmosfery, która panuje w Australii.
A w Ameryce jest większa szansa na wykonywanie zawodu, który mi się marzy.
W przyszłości chciałabym być w zawodzie policjantki.
Z moim sportem nie jest źle, a od dawna mnie to kręci. Pamiętam, że dziewczyny w przedszkolu i młodszych klasach zawsze chciały być księżniczkami, piosenkarkami, aktorkami, modelkami, tancerkami i tym podobne. Mnie zawsze ciągnęła policja. Rodzice nie pozwalali mi oglądać filmów kryminalnych, więc zawsze uciekałam do Caluma, zamykałam drzwi na klucz i graliśmy w GTA, czy gry podobne do Grand Theft Auto. Mój brat chce być prawnikiem. Cóż, będzie reprezentować przestępców złapanych przeze mnie. Będzie interesująco.

-Panno Hood! - pan McKelsey wyrywa mnie z zamysłu.
-Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiada zmieszana.
-Mhm, proszę odpowiedzieć na moje pytanie. - orzeka surowo.
Jakie pytanie?
-Dwudziesty czwarty stopień szerokości geograficznej północnej. - szepcze mi Calum z tyłu.
Chwała Bogu, że mój brat jest ze mną w klasie.
Powtarzam za bratem. Nauczyciel był zdziwiony, więc zasuje mnie wieloma geograficznymi pytaniami. Zawsze na tej lekcji byłam pilna, ale od rozstania z Lukiem, mam z niego zagrożenie. Cienko, jak na ulubiony przedmiot. O dziwo z muzyki, której nienawidzę, mam piątkę na koniec szkoły, a z geografii ledwo dwójkę.
Lekcja ciągnie się wolno. W tym czasie robię trzy zadania w ćwiczeniu i po kryjomu piszę karteczki z Emi, która siedzi obok mnie w ławce.
Do klasy chodzi Becca, szkolna buntowniczka z mojej klasy, która podobała się mojemu bratu. Serio, Calum? Pogrzało cię?
-No, ludzicha, dzisiaj impreza u mnie! - krzyczy na całą klasę i siada ławkę obok mnie.
-Rebecca, proszę, uspokój się. - pan McKelsey błaga dziewczynę, do której chyba żaden nauczyciel nie ma cierpliwości.
-Okej! - mówi.
-O której mamy przyjść? - pytam dziewczyny.
-Lills, ty na imprezę? - pyta niedowierzanie.
-Od pewnego czasu.. - przecież nie będę jej mówić o rozstaniu. Pewnie chociaż już wie, ale pomińmy.
-Dwudziesta piętnaście się zaczyna.
-Będę. - puszczam jej oczko.
Lekcja skończyła się chwilę później.
Kolejny dzień w szkole nie widać mojego byłego.. Aha, czyli wagaruje z powodu rozstania ze mną? Interesujące, naprawdę. Jeśli by mnie kochał, nie zrobiłby tego...

____
Nie powinno być błędów. Czekam na SZCZERE opinie, a nie "Next" czy "Czekam na rozdziały"... TO WCALE NIE MOTYWUJE! Haloo!
   
Ask